Trawa
kiedyś zielona dawno temu przegrała walkę z promieniowaniem i skrzypiała niczym
śnieg pod butami stalkera, który zmierzał w kierunku centrum Olsztyna.
Najbardziej interesowały go „suweniry”
po dawnym życiu, tym które nie tak dawno temu minęło bezpowrotnie. Nowe dało
utrzymanie takim jak on. Suweniry jak nazywali je stalkerzy na czarnym rynku
potrafiły osiągnąć niezłe sumki. Na razie jako jeden z wielu pamiętał
wydarzenia z 2020 roku, lecz pewien był że kiedyś to umrze tak samo jak inne wspomnienia.
Wspomnienia o kulturze zachodu, Unii Europejskiej czy idąc dalej, świętej
pamięci ZSRR. Stalker na imię miał Arek.
Wszystko
to zaczęło się 18 sierpnia. Krzyczący z mównic uczeni i nacjonaliści o fali
muzułmanów z Azji i Afryki, wydawali się niewidzialni dla postępowej kultury z
zachodu. A muzułmanie, nowocześni terroryści wykorzystali to. Nie musieli się
przedostawać przez granice, ich ludzie zrobili to dawno temu kryjąc się za
słowem emigrant. Rodzili się w kraju wroga, ale wychowywali się w duchu
islamskiego terroru aż do momentu gdy nie stali się gotowi na ostateczny krok.
Mówiono o tym lecz nikt nie potrafił wyobrazić sobie kilku setek terrorystów w
każdym większym mieście Europy, Azji i czy obu Ameryk. Aż do 18 sierpnia 2020
roku.
Ale
to nie to było genezą powstania stalkerów. Zapewne słyszeliście o tym, że
największe wynalazki zawsze powstawały w garażu czy w piwnicy, choćby taki Windows.
Tak samo było z materiałem wybuchowym nazwanym potem „zapalnikiem” i bardzo
zjadliwym wirusem nazwanym przez WHO „multi wirusem”. Obie te rzeczy połączone
w jedną bombę, umieszoną w każdym większym mieście przekraczającym sto tysięcy
mieszkańców na całym świecie sprawiły iż świat zaczął wyglądać, jak wygląda. Różnica
była tylko taka że obie te rzeczy powstały w jaskini Afganistanu, a nie w
ciepłej piwnicy. Potrzeba matką wynalazku, a tą była eksterminacja niewiernych.
W
Olsztynie cysterna pułapka wybuchła dokładnie w centrum, zamachowiec uderzył w
Wysoką Bramę po czym bomba eksplodowała, obejmując swym zasięgiem granice
Olsztyna i okoliczne wioski. Wirus połączony z „zapalnikiem” zmutował w kilka
chwil, czego nie wzięły pod uwagę muzułmańskie ugrupowania terrorystyczne. Miał
mieć stu procentową zjadliwość. Owszem, prawie wszyscy mieszkańcy zginęli w
przeciągu godziny, ale zostały przy życiu osoby z grupą krwi 0 Rh+. Ale nie byli
do końca sobą. Nie byli żywymi trupami, za których brało ich bardzo dużo ludzi.
Myśleli, czuli i współpracowali ze sobą. Niestety, nie potrafili kontrolować
swojej agresji i przez to wywiązywały się pomiędzy nimi, a zdrowymi okropne
walki. A w dodatku wirus wraz z promieniowaniem stworzył z nich naprawdę
paskudne bestie. Ich skóra była jedną wielką zaschniętą blizną czy jak to woli,
strupem krwi i ropy. Włosy u większości wypadły, a u części zaczęły rosnąć niczym po
jakimś cholernym nawozie. Tak samo zachowały się zęby, paznokcie… Naprawdę
niewiele państw postanowiło ich leczyć i nie izolować. Do dzisiaj te państwa borykają
się z zamieszkami, ludobójstwami i błagają o pomoc w zamknięciu tych wynaturzeń
na powrót w miastach.
Najlepszym
wyjściem było zamknięcie ich w wypalonym mieście, a wszyscy którzy uciekli,
zostali wyłapani i odesłani do stref. W końcu byli tylko ludźmi, choć nie obyło
się bez zgonów. Dzisiaj strefy są otoczone i każda próba ucieczki bezwzględnie
karana śmiercią. Po pewnym czasie Wypaleńcy przestali próbować ucieczki, jak
ich nazwano i naprawdę rzadko zdarzały się szturmy na ogrodzenie. Większości
Olsztyniaków pozostało tylko zostać w umierającym krajobrazie, jakim był
przeniknięty promieniowaniem Olsztyn i walczyć między sobą. Nie trzeba mówić że
nie miał kto się tym zająć, wojsko zaczęło rządzić krajem. Warszawa i cała
Wiejska podzieliła losy Olsztyna. Cywile do strefy się nie zbliżali. Wypaleńcom
obiecano zrzuty, lecz te kilka skrzyń z mlekiem w proszku miało tylko odwrócić
uwagę od budowanych wokół takich wypalonych miast murów. Ale nawet poza
miastami nie było w cale lepiej. Czystki etniczne skierowane przeciw muzułmanom
za to co zrobiły światowi, przerodziły się szybko w wojnę. Wojna ta została
nazwana „Męczennom”. I jak stoi w nowożytnych książkach, na wzór muzułmanów
wyznawcy pozostałych religii tak samo poświęcali się przeciw tym zakamuflowanym
terrorystą kiedy wojsko opiekowało się miastami. Kiedy uporano się z bajzlem na
domowym podwórku, armie podzielono i w stronę muzułmańskich krajów wyruszyła
nowa, VIII krucjata.
To
były ciężkie czasy w których sam Arek z koktajlem mołotowa w ręce brał udział,
a następnie odsłużył roczną turę w czasie VIII krucjaty. Pamiętał kamienowanie
muzułmanów tak samo jak oni to robili z chrześcijanami u siebie, albo
naganianie ich jak bydła do meczetów i podpalanie tych miejsc. Wrzask tamtych
ludzi, nie tylko mężczyzn ale też i kobiet z dziećmi, często towarzyszył Arkowi
w trakcie poszukiwań pamiątek na gruzach Olsztyna. A kiedy spotykał się w oko w
oko z Wypaleńcem lub spoglądał na zrujnowany krajobraz miasta, wracał do pionu
i stwierdzał że chyba jednak postępował dobrze w tamtych dniach.
Wypaleni,
mieszkańcy dużych miast, zbuntowani i drażliwi, tylko czekali na takich jak
Arek. Pułapki typu puszki z granatami były prawie w każdym budynku i było
trzeba naprawdę rozsądnie stąpać. Tak jak wszelkiego rodzaju inne pułapki,
których Arek rodzaje cały czas poznawał. Wypaleńcy byli całkiem pomysłowi i
zmyślni, przez całe dwa lata od katastrofy zdążyli zjeść wszystko w mieście co
było jadalne i tylko łapanie stalkerów i żołnierzy było dobrym pomysłem na
dostarczanie ich ciałom odpowiedniej ilości pożywienia. Powiedzenie „Idę na
miasto” nabrało zupełnie nowego znaczenia niektórych przyprawiając o szybsze
bicie serca oraz gęsią skórkę.
Strefa
Olsztyn, czy jak kto woli zona, był to okrągły obszar o średnicy 45 kilometrów.
Około 1590 kilometrów kwadratowych pustki zamieszkanych przez nielicznych
Wypalonych, dzikie zmutowane zwierzęta oraz
wojskowe patrole. Miejsce bardzo niebezpieczne dla stalkera. Już samo
dostanie się za mur było wyzwaniem i w świetle prawa karane pozbawieniem
wolności, choć w większości wypadków stalkerów brano za Wypalonych i dostawali
kulkę. A do tego dochodził paru godziny spacer w stronę opustoszałego miasta
duchów. Im bliżej centrum, tym licznik Geigera głośniej i jakby weselej śpiewał
swoją melodię.
Wszystko
unormowało się z resztą dopiero cztery lata temu. Pogramy ludności arabskiej
skończyły się, ukończono ogrodzenia wokół murów i uruchomiono specjalne
jednostki mające na celu namierzać towar pochodzący ze stref oraz chwytanie
stalkerów czy też wypalonych którzy opuścili strefę. Wojna z muzułmanami trwała
w najlepsze na ich terytorium. Polska mimo wszystko podniosła się bardzo szybko
po tym ciosie. Na przykład Niemcy do tej pory borykają się z wojnami domowymi w
których biorą udział Wypaleni wypuszczeni z miast oraz wojska niemieckie i
cywile. Arek widział w telewizji jakie się tam dzieją rzeczy i szczerze
współczuł Niemcom z powodu ich chęci współpracy z wypalonymi, z której wyszło
to co wyszło.
Arek
Węgrzyn, 32 letni facet nie mogący usiedzieć długo w jednym miejscu. Obecnie
pracuje jako barman w knajpie „Koniec świata”, powstałym w Ostródzie. Miejsce w
którym warto było się zatrzymać, jeśli zmierzałeś do Olsztyna. Przesiadywali tu
zazwyczaj tak żołnierze, jak i stalkerzy. Plotki o zonie wędrowały po całym
lokalu dwadzieścia cztery godziny na dobę. Następnym przystankiem przed strefą
była baza patrolowa Podlejki. Zona przecinała tą wioskę idealnie na pół,
wybijając połowę mieszkańców. Druga połowa uciekła w kierunku Ostródy. Za
Podlejki wirus nie dotarł, jak wynikło z badań, pozbawiony ciągłego dostępu do
promieniowania obumierał.
Raz
na jakiś czas pod knajpę podjeżdżał czarny bus na numerach rejestracyjnych z Gdańska,
który skupywał suweniry. Im lepsza pamiątka, tym wyższa cena. Świetny interes
dla stalkerów i żołnierzy, którym udawało się czasem coś wsadzić do plecaka za
plecami dowódcy i bardziej życzliwych kolegów z patrolu. Kilka razy na miesiąc
z kolei wpadali funkcjonariusze Biura Ochrony Stref na nalot. Robili masę
bałaganu, nie stronili od przemocy i zabierali tych którzy akurat mieli przy sobie
coś ze strefy. Mimo tego że wybuch nastąpił cztery lata temu, w strefie nadal
było wysokie stężenie zapalnika i multi-wirusa, choć na to drugie wynaleziono
bardzo drogie szczepionki. Arek wydał za nią prawie wszystko co miał, a za
resztę kupił używanego Beryla i kilka magazynków amunicji, kamizelkę oraz inny,
drobny ekwipunek. Z resztą Strefa Olsztyn, to nie była pierwsza i jedyna w
której był Arek. Był w stolicy, Krakowie, Poznaniu, Szczecinie i Gdańsku. Dwa
razy był też w Pradze, ale dochód w koronach czeskich nie zadowalał go i wrócił
do ojczyzny.
Zawsze
gdy był nalot na knajpę, BOS jakoś nigdy nie przyciskał biednego barmana. Arek
nie miał wyglądu stalkera. Był okropnie szczupły i wysoki. Kiedy się na niego
patrzyło, miało się wrażenie że plecak wypchany pamiątkami złamał by go w pół.
To był błąd i wiedzieli o tym tylko Ci którzy wiedzieli że Arek był żołnierzem.
Facet potrafił o siebie zadbać, a wygląd był bardzo pozorny, choć oczywiście
nigdy nie przytargał z zony lodówki jak to zrobił pewien wybitny stalker
Ambroży. Ale trzeba przyznać, pieniędzy za nią dostał sporo.
Ceny
u handlarzy były zmienne i tak naprawdę, niewielu stalkerów wiedziało o co chodzi
w tym całym zbieraniu suwenir które były tylko śmieciami. Czasami dało się coś
słyszeć o jakiś diamentach na jakiś tam przedmiotach, ale rząd starał się to
trzymać w tajemniczy. Był w tym zadziwiająco skuteczny. Ale skoro jedni ludzie płacili,
to drudzy ludzie zbierali. Prawdy nie dało się upilnować, a prawda była taka że
po wybuchu na każdej rzeczy w strefie osadzał się diamentowy pył. Najtwardszy
minerał w sporych ilościach osiągał niezłe ceny. Być może poprzez pomieszanie
składników bomby z wirusem ta substancja stałą się w strefach tak popularna.
Najlepiej diamentowy pył osadzał się na wszelkiego typu taśmach magnetofonowych,
magnetowidowych oraz płytach wszelkiego typu i pamięciach przenośnych, dyskach.
Sporo też zbierało się go w układach urządzeń elektrycznych, ale nie
przyjmowały go zbyt chętnie stalowe czy metalowe konstrukcje. Dla Arka było to
niczym czarna magia, dlatego zbierał pewniki. I nieco inaczej, nie hurtowo. Za nieco wyższe stawki, ale na zamówienie, odpowiednie ilości rzeczy i różnego typu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
a może by tak komentarz?