niedziela, 21 kwietnia 2013

Wpis #005


Ogień tańczący po martwych ciałach, rósł coraz większy, a co za tym idzie, snop dymu unosił się coraz wyżej. Grupa kilku żywych trupów, pałętająca się na granicy czujników, zwabiona już z daleka widocznym dymem, poczęła powoli maszerować w tym kierunku. Wabił je też smród palonego mięsa, który prosto na nie niósł wiatr. Już po kilku minutach powolnego chodu, minęły kilka rozstrzelanych zwłok inżynierów i dwóch żołnierzy, okropnie skatowanych jakimś obuchem. Technicy, ściskając w rękach cały czas klucze i śrubokręty, leżeli bezpośrednio pod zniszczoną czujką.
Czujki, wprowadzone do użycia zaraz na początku pandemii, to były niezbyt wysokie wieżyczki naszpikowane elektroniką bardzo niskiej jakości, a dopiero co trzecia miała zainstalowane lepsze komponenty, ale działały i to się liczyło. Głównym i najważniejszym w czujkach instrumentem, były fotokomórki, kamery reagujące na ruch i mikrofony. Teraz, czujka zepsuta i bez ludzi, którzy się nią zajmowali, nie była w stanie poinformować bazy Miasta Murów o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Żywi, jak nazywali ich mieszkańcy miasta, minęli bez przeszkód zwłoki i czujkę. Do miasta miały tylko do pokonania kawałek stepu i pagórek, pod którym leżały kolejne trupy i dwie zniszczone ciężarówki rakietowe.
Żywe trupy i pandemia, po której zaczęły się pojawiać do dzisiaj jest brzemienna w skutkach. A teorii, skąd się wzięła jest tyle, ilu ludzi się nią zajmujących, czyli setki albo i tysiące. Kiedy świat, jaki był wtedy ludziom znany umarł na dobre, a państwa czy jakiekolwiek inne instytucje i organizacje rozpadły się, ludzkość wiedziała co trzeba robić. Szybko ludzie poczęli się skupiać w miastach i miasteczkach, grodząc się od falujących pod ogrodzeniem falami żywych trupów. Walczyli z nimi jak za dawnych czasów, wylewając na łeb gorący olej, rozpryskując benzynę, następnie zrzucając koktajl Mołotowa. Jakkolwiek by z nimi nie walczyli, ludzie byli w mniejszości, a wrogów przybywało. Broń palna, sprawdzała się ale do walki z taką nawałą przeciwników była mało skuteczna. Długo nie było dobrego sposobu do zwalczania żywych trupów, aż w końcu postanowiono że najlepszą walką jest ucieczka. No i broń palna oraz podpalanie, choć mało skuteczne, tylko one pozostawały.
Miasto Murów na początku swojego istnienia, też było oblegane grubym pierścieniem żywych trupów. Wtedy zamieszkiwali je politycy, troszkę wojska i mnóstwo cywili. A jedzenie, kończyło się z dnia, na dzień w coraz szybszym tempie. I w końcu wymyślono, co należy zrobić i jak to załatwić. Pod murami, wykopano cztery tunele. Jeden na północ, na południe, na zachód i wschód. Dzięki nim dopiero, możliwe stały się wypady na szabrowanie arsenałów i sklepów, ponieważ umożliwiały opuszczenie miasta, grubo za pierścieniem umarlaków. Kiedy dotarła pierwsza dostawa amunicji, szybko została zużyta na odstrzeliwanie głów napastnikom, a nie inaczej było z pierwszą cysterną benzyny, która wjechała do miasta.
W gorszej sytuacji były na przykład miasta takie jak Treet Hown czy Sols. Oba, były wybudowane na wzniesieniach. Myśleli że zapewni im to jakąś formę polepszenia tu i tam warunków, że będą mieli o wiele lepsze baczenie na okolice. Niestety, nie pomyśleli o tym, żeby sprawdzić z czego jest zbudowane owo wzgórze. Marmurowa skała, nie uginała się pod kopiącymi, dopóki Ci nie padli z głodu i wyczerpania, a zaraz za nimi, w ich ślady poszła reszta mieszkańców miasta. I choć to odległe czasy, Sols i Treet Hown do dzisiaj stoją, zamknięte na głucho. Ci, co tam byli opowiadają iż by to miało być rzekomo miasto duchów i opowiadają o porozciąganych po całej twierdzy szkieletach i o pamiętnikach, jakie znajdowali.
Jeden z nich do dzisiaj znajduje się w księgozbiorach Miasta Murów w Górnym Dystrykcie. To co w nim napisano, pozwala sobie wyobrazić to, co tam się działo…
„Dzień 43, 13.12.2030
Ukrywam się tu przed nimi, nie chcąc być pożartym, ale sam nie mam co jeść i obawiam się, że jeżeli będę chciał przeżyć, też będę musiał zapolować na żywych ludzi. Wczoraj jak wypełzłem z tej szopy, widziałem jak kilku mężczyzn na kształt żywych trupów pod murami, pożerało jakaś wrzeszczącą kobietę. Pomógł bym jej, ale… Nie, nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Stchórzyłem i teraz ten krzyk, ten widok będzie mnie prześladował…
Dzień 50, 20.12.2030
Wiem, że już długo nie pociągnę. Odżywiam się własnymi ekskrementami i do tego żrę słomę i siano. Wczoraj odkryłem że w niektórych deskach siedzą korniki, ale to wciąż za mało. Potrzebuję jedzenia, inaczej długo nie pożyję. A najlepiej będzie to zrobić, nim kompletnie opadnę z sił. Od tygodnia nie słyszę kanibali, może umarli z głodu lub zjedli siebie sami?
Dzień 64, 04.01.2030
Nie wiem jak ktokolwiek mi wybaczy to co zrobiłem, ale nie miałem naprawdę wyboru. Przeszukiwałem tylko stare sklepy i spichlerze, ale nie znalazłem tam nawet okruszka. Ktoś też postanowił tak zrobić, albo po prostu czekał aż jedzenie samo do niego przyjdzie. Zaatakował mnie, walczyliśmy. On miał nóż, ale jakimś cudem sam go dźgnąłem jego własną bronią. Na początku chciałem zostawić tam to truchło, ale nie mogłem. Wiem, że bez jedzenia długo nie pożyję. Ten mężczyzna, może wystarczy mi na miesiąc, aż jakieś inne miasto w końcu nam pomoże.
Dzień 68, 08.01.2030
Jestem zgubiony… Pomoc nie nadejdzie… Wiedzą gdzie mam kryjówkę, wyczuli mnie. Nie pilnowałem się, kiedy gotowałem. Jeśli ktokolwiek znajdzie ten dziennik, niech przekaże go Emilii.
Emili, jeśli to czytasz… Przepraszam Cię za to wszystko  i wybacz mi…”
Takie to oto rzeczy działy się w tych miastach. Gwałty, kanibalizm, rozboje. Każdy liczył tylko na siebie, w drugiej osobie widząc tylko kawał mięsa, przyszły posiłek. Dlatego też tak wystrzegano się później stawiania fortec na skalnych wzgórzach, w górach i gdziekolwiek, gdzie nie było miejsca na wykopanie tunelu i możliwości na ucieczkę.
Normalnie, na żywe trupy w okolicy miasta wzniósł by się alarm, murowi snajperzy zbiegali by się, przeładowywano by już magazynki. Same tunele, były tylko w razie konkretnej awarii i nieużywane od momentu, kiedy padły trupy pod murami. Żołnierze którzy wyszli z pojazdów odsapnąć, parkując zaraz pod wzgórzem, nie zauważyli nawet spokojnie wlokących się sylwetek na jego szczycie. Kiedy weszły na stok, przyśpieszyły znacznie wędrówkę, a niektóre żywe trupy po prostu się z niego sturlały wprost w świętujących sukces żołnierzy. Zaczęło się robić gorąco i nie było to spowodowane płonącym stosem ciał.
Widzący to zajście, będący bliżej murów Steve, który akurat siedząc za kierownicą żuł prymkę tytoniu, aż uniósł do góry swoje gogle.
- Żywi… - powiedział sam do siebie, sprawdzając czy ktoś mu to potwierdzi, ale kiedy do jego uszu dotarł pierwszy krzyk zagryzanego żywcem żołnierza sam wypluł na głos to słowo jeszcze raz – Żywi! Żywi!
Wrzasnął dwa razy i nacisnął klakson. Po drugiej stronie pobojowiska, u podnóża wzgórka zaklekotały  automaty i huknęły strzelby. Niestety sylwetki ze wzgórza, cały czas schodziły w coraz większej ilości. Ostatnią taką grupę w tych okolicach, widziano pięć lat temu. Zmusiła ona miasto do ponad dwu miesięcznego zamknięcia głównych bram. Dla konsumowanych Rycerzy, nie było wielu opcji. Ot, po prostu zginą i zasilą szeregi swoich niedoszłych wrogów.
Staruszek określając siły na zamiary, zdecydował jedno. Zgłosił bazie, aby otworzyła bramy. Że będą się szybko ewakuować. I tak też się stało. Zabrano tylko ciała Rycerzy te, które zabrać byli w stanie. Potem spoczną ich prochy w kaplicy w Górnym Dystrykcie, ale tym czasem pojazdy po prostu zaczęły wracać do parków maszynowych. Silniki wprawiły koła i gąsienice w ruch. Kilka minut później, kiedy jeszcze w najlepsze płonęło ognisko z ciał żołnierzy z miasta Wysokiego, żywi po skonsumowaniu tych kilku Rycerzy u podnóża wzgórza, zaczęli gromadzić się pod murami miasta.
Strażnicy Murowi, którzy jeszcze nie tak dawno ledwo przeżyli spadające im na łeb rakiety, teraz patrzyli w dół murów z nietęgimi minami. Oznaczało to sporo pracy, w końcu amunicji mieli dość. Niestety był taki problem, iż zespół Tima zgłosił niedawno iż radio mu szwankuje, ale przybędą na czas. A jedyne co ich spotka, to zamknięte bramy i szczelny kordon żywych trupów. Jedyną opcją, było wysłanie im naprzeciw małego oddziału z informacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

a może by tak komentarz?