- Jak walczycie z agresją?
- Narkotyki. Haszysz, konopie… I leki uspokajające.
- Wojsko o tym wie? BOS?
- Jasne że wiedzą, jak tylko
nauczyliśmy się chłodzić agresję wysłaliśmy trzech ludzi w kierunku bram do
strefy by im to przekazać. Żaden z tej trójki nigdy nie wrócił. Tak samo robiły
inne gangi i rodziny, jak wy na nas mówicie, wypalonych.
- A Ci w Kortowie?
- No właśnie. Smutno na nich
patrzeć. Im bliżej wybuchu i większa dawka wirusa, tym większe uszkodzenia
mózgu. Dla nich ratunku nie ma, zdziczeli do reszty. Nie atakują za to nas,
wyczuwają chyba te ślady wirusa.
- I tak sobie tu po prostu
żyjecie?
- Po prostu to wyolbrzymienie.
Po strefie pałęta się mnóstwo stworów na które wirus podziałał prawie tak samo
jak na ludzi. W dodatku toczymy ciągłe walki z wojskiem, stalkerami takimi jak
ty i innymi rodzinami.
- O co walczycie?
- A z kim? Z wojskiem o
przeżycie, mają za zadanie nas eksterminować. I to robią. Na szczęścia wpadają
w nasze pułapki, raz my i raz grupa z Gutkowa zdjęła nawet ich helikopter. Od
tamtego czasu ich ataki są bardziej finezyjne, przemyślane. Wiedzą że myślimy.
Wy, stalkerzy to chyba najgorsza choroba. Wchodzicie tu w bardzo małych
grupach, znacie nasze pułapki i przyzwyczajenie, więc ciągle wymyślamy nowe
pułapki, coraz zmyślniejsze. No i inne rodziny czy też gangi. Jeden chuj. Z
nimi walczymy o zapasy. O wodę, jedzenie. Broń, leki, narkotyki.
- Wesoło. I na wam jestem
potrzebny?
- Mówiłam. Weźmiesz ten
pendrive. Nie jest z diamentowym pyłem, spokojnie. Znaleźliśmy go przy truchle
żołnierza w jednej z pułapek. Jest na nim nasze nagranie, o tym że myślimy i że
żyjemy tu normalnie. Nie domagamy się nawet wypuszczenia spoza strefy, ale
chcemy zrzutów żywności, wsparcia
medycznego i tak dalej. Wyślesz to do telewizji.
- To wszystko?
- Tak.
Ramię Arka zostało opatrzone.
Kula nie wyrządziła wielu szkód, a rana dość szybko została odkażona i
zabandażowana. Z pewnością bardzo szybko się zagoi, jak dobrze pójdzie może
nawet nie będzie sprawiała mu bólu. Królik za to w czasie rozmowy zdążył spalić
dwa jointy i łyknąć garść tabletek uspokajających i wypić dwie herbaty z
melisą.
Zaczynało widnieć. W oddali,
na wschodzie budziło się słońce. Normalni ludzie z pewnością jeszcze spali, na
szczęście nie musiał się śpieszyć. Zmiana w barze zaczynała się dopiero
wieczorem, do tej pory musiał wrócić i się zdrzemnąć. A po pracy iść do Romana
z łupem, dziś wyjątkowo średnim. Zaledwie kilka płyt i rana postrzałowa.
Zastanawiał się czy powiedzieć szefowi o swoim spotkaniu, ale chyba wolał
zachować to w tajemnicy. I tak z pewnością zobaczy to niebawem w telewizji.
W strefie panował iście
post-nuklearny krajobraz. Miasto przypominało Hiroszimę z 1945. Wypalona
ziemia, popiół, osmolone budynki i gruz. Choć minęło tyle lat, nadal jak na
dłoni widać było działanie tego eksperymentalnego środka wybuchowego.
Do granicy strefy miał odwieźć
go Luty, którego spotkał przy garażach. Akurat zawijał w bletke trochę haszyszu.
Gdzieś w oddali dało się słyszeć jakiś paskudny ryk, czyżby to zwierzę o którym
wspominała Królik? Z resztą dziewczyna szła za nim, przeczesując palcami swoje
różowe włosy. Dopiero w świetle dnia mógł się jej przyjrzeć. Nie była wysoka, a
wręcz przeciwnie. I nie mogła mieć więcej niż 25 lat. Lewą stronę twarzy miała
okropnie sparzoną, jakby ktoś zaczął ją smażyć na oleju. Prawa z kolei
wyglądała jakby ktoś specjalnie chlusnął na nią wrzątkiem. I te oczy. Nieco
przygaszone, ale zarazem głębokie i pełne nadziei. Luty nie wyglądał lepiej.
- Trzymaj to stalkerze –
podała mu przenośną pamięć z nagraniem – A to weź w ramach wynagrodzenia –
podała mu reklamówkę pełną innych pamięci przenośnych – Te pochodzą ze strefy,
niestety rzecz zarażona diamentowym pyłem nie działa. Pewnie zrobisz z nich
użytek.
- Dzięki… Ale może macie
pomysł do jakiej telewizji wysłać ten film?
- Prywatnej, takiej go nie
przepada za rządem i chętnie go oczerni – poklepała go po ramieniu – Jestem pewna
że wybierzesz odpowiednio. Luty odwiezie Cię tam, gdzie będziesz chciał.
- Najchętniej, to jak
najbliżej Podlejek.
- Załatwione – powiedział Luty,
otwierając garaż.
Za blaszanymi drzwiami stały
dwa samochody i motocykl klasy enduro. Luty wyprowadził właśnie go z garażu, a
potem cofnął się po kanister benzyny i zalał bak. Proces odpalania trochę
trwał, ale w końcu pojazd wypluł z siebie siną chmurę dymu i zaskoczył. Luty
usiadł za kierownicą, a Arek zajął miejsce za nim. Nie bał się już, wiedział że
ma do czynienia z ludźmi, a nie potworami.
Luty ruszył nie drogami, a
naokoło miasta przez drogi polne, a czasami to nawet i przez pola, łąki i lasy.
W okolicy Starego Olsztyna widział nawet uprawy haszyszu i konopi indyjskich,
uprawiane przez wypalonych z gangu Królika. A mieli tych poletek dużo i nie
były wcale takie małe. Podróż zajęła im prawie godzinę. Zerowy ruch miejski
znacznie skracał czas jaki poświęcali na podróż. Podlejki widać było z daleka,
ale Luty nie odważył się podjechać bliżej. I z stąd pewnie mógłby trafić ich
snajper, gdyby tylko chciał i ich zauważył. Zostawił Arka samego, a on poszedł
w kierunku dziury w siatce. Cieszył się że oddali mu jego rzeczy i dali tyle
pamięci, Roman z pewnością nieźle się i go ustawi, gdy je sprzeda dalej.
Po czasie Arek dotarł kilka
kilometrów za Podlejki, gdzie w lesie stał bordowy Polonez Caro. Nie stać go
było niestety na lepszy samochód, a z resztą ten nie przywiązywał dużej uwagi,
w przeciwieństwie do terenówek. Łupy ukrył w schowku pod tylną kanapą, tak samo
jak broń i wyposażenie. Samochód odpalił szybko, droga była opustoszał i
używana tylko przez wojsko, aż do samej Ostródy. Podlejki były posterunkiem
wojskowym, a Rapaty to była ostatni wioska cywilna. Pochodziło z niej bardzo
dużo stalkerów, prawie każdy cywil zarabiał na strefie albo na takich jak Arek.
Wojsko się nimi nie interesowało, w zamian za to że oni dawali im spokój w
Podlejkach. Arek zatrzymał się w tamtejszym urzędzie pocztowym i korzystając z
komputera z połączeniem sieciowym, sprawdził adres tej telewizji, którą tak
chętnie oglądali ludzie w pubie. Po chwili już pendrive został nadany i oddany
Pani w okienku. Arek wrócił do auta i odjechał. W domu po obowiązkowym
prysznicu i wrzuceniu lumpów do pralki, położył się do wyra i zasnął dosłownie
w kilka sekund.
W pracy dzień minął mu
spokojnie. Nie pojawił się dziś czarny bus, ani nalot Biura Ochrony Stref.
Żołnierze siedzieli w jednej części baru pijąc, gadając i śpiewając. Stalkerzy
w drugiej robiąc to samo, ale nieco inaczej. Żadnej ze stron nie chciało się
nawet wywoływać tak częstych bójek. Po zamknięciu baru, kiedy Arek został by
zamknąć lokal przyjechał Roman dobić targu. Łup był sowity, masa pamięci
przenośnych i sporo płyt. Zgarnął je i obiecał się odezwać, kiedy tylko
dostanie pieniądze. Arek mu ufał, zawsze przesyłał mu jego dolę na konto.
Wyprawy do strefy sobie Arek
odpuścił, póki ramię go bolało. Za to włączał zawsze w pracy telewizor na ulubiony
kanał klientów i czekał na łamiące wiadomości. Czekał i czekał, aż w końcu się
doczekał. Prezenterka na tle panoramy stolicy, stylizowanej na widok z okna
wysokiego budynku, zapowiedziała tematy dzisiejszego odcinka. Nowej stolicy,
nie tej która podzieliła losy Olsztyna. Przeważył informacje z frontu, gdzie
Polacy wysłali całkiem duże siły do walki z muzułmanami. Ponoć złamano jakiś
silny punkt oporu i otworzono przejście w głąb Afryki, gdzie mobilizowały się
połączone siły krajów islamskich. Lecz te wszystkie wiadomości, miały
przysłonić jedna. Prezenterka zaczęła jak zawsze od okoliczności wejścia w
posiadanie pamięci przenośnej z listem w formacie .txt i filmem.
- Dzisiaj rano w naszej
skrzynce znalazł się list nadany z Rapat. Ostatniej i najbliżej położonej Strefy
Olsztyn wsi. W kopercie znajdowała się pamięć przenośna, a na niej film oraz
list. List o następującej treści – prezenterka wzięła do ręki wydruk i zaczęła
odczytywać – „Do Ludzi. Zapewne wydaje się wam że wiecie wszystko o strefach, a
zwłaszcza o tak małej i położonej gdzieś daleko na północy strefie Olsztyn, w
której tak jak w każdej żyją tylko groźni wypaleni, zmutowane zwierzęta, a
powietrze wypełnia promieniowanie i wirus, który w kilka sekund zabije lub
zmieni w potwora. Jeżeli czytacie ten list, z pewnością złapanemu przez nas
stalkerowi udało się bezpiecznie opuścić strefę i wysłać do was ten list, aby
pokazać że wszystko co mówi rząd i wojsko, to jedno wielkie kłamstwo. Nie słuchajcie
ich, dowodem na to jest dołączony film.” Podpisano Bona „Królik” Stefańczyk .
Po odczytaniu listu ukazał się
film. Nie tylko Arek go oglądał, w barze znajdowało się bardzo dużo klientów
którzy uciszali się wzajemnie, aż do momentu w którym słychać było tylko jarzeniówki, wentylatory i ludzkie
oddechy. Film na pierwszym planie przedstawiał Królika, dziewczynę którą poznał
w strefie. Siedziała na kanapie, po prawej stronie siedział Luty. Po lewej
jakiś mężczyzna którego nie znał. W tle widać było Stary Olsztyn, pewnie
nagrywali to na dachu bloku w którym był Arek.
- Jestem Bona, ale tutaj mówią
na mnie Bonnie albo Królik – jej różowe włosy mieniły się w słońcu – Jesteśmy,
jak wy nas nazywacie, wypalonymi i prawdopodobnie to pierwszy film nakręcony w
strefie. Pozwólcie że pokażemy wam jak
żyjemy i czego potrzebujemy, aby przeżyć…
I film się zaczął. Królik
rzeczowo tłumaczył o narkotykach, o tym że jest im tu dobrze i nie chcą
opuszczać strefy, ale głodują i jeśli nie dostaną dostaw żywności zaczną szukać
drogi ucieczki. Pokazała broń jaką posiadali, pokazała spichlerze i pojazdy
przerobione na technikale z karabinami maszynowymi na pace. Cały klan Królika starał
się zaprezentować jak mógł i pokazać co tylko mógł, tym legendarnym ludziom zza
bariery. Opowiadała i opowiadała, aż transmisja nie została przerwana, a na
ekranie pojawił się napis „PRZEPRASZAMY ZA USTERKI”. W barze rozhuczało.
Żołnierze wiedzieli i
wierzyli, ale to miała być tajemnica państwowa, za którą czekał sąd wojenny.
Teraz zgłupieli już całkowicie. Stalkerzy którzy nie spotkali jeszcze
inteligentnych wypalonych, zaczęli przeklinać na czym świat stał i zastanawiać
się czy można by z takimi robić interesy. Po dobrych pięciu minutach dopiero został
przywrócony obraz i prezenterka. Z nieco wystraszonym wzorkiem wpatrywała się w
kogoś poza widokiem oka kamery. Bez przekonania powiedziała tylko.
- Reszta filmu z powodu
usterek, nie umożliwia dalszego odtworzenia. Przechodzimy do kolejnych
wiadomości dnia dzisiejszego.
Arek zniesmaczył się, w
zasadzie czego się ten Królik spodziewał? Przecież to było do przewidzenia. Mógł
ten film powysyłać drogą mailową do telewizyjnych stacji, gazet, stacji
radiowych i tak dalej. Niestety, nie miał go już. Postanowił wrócić do Starego
Olsztyna po kopię. Musieli taką mieć.
I w ten sposob zostalam Bona! : D Fajne, nawet bardzo. Chociaz rozwala mnie to, ze Ty, ktory najlepiej Krolisie znasz, pomyslales, zeby z niej taka ufna wobec politykow zrobic. XD
OdpowiedzUsuńTo już nie ta sama Bonnie, z resztą ta jest wypalona ;P
Usuń