niedziela, 23 lutego 2014

Strefa - wpis #004

- Jak walczycie z agresją?
- Narkotyki. Haszysz, konopie…  I leki uspokajające.
- Wojsko o tym wie? BOS?
- Jasne że wiedzą, jak tylko nauczyliśmy się chłodzić agresję wysłaliśmy trzech ludzi w kierunku bram do strefy by im to przekazać. Żaden z tej trójki nigdy nie wrócił. Tak samo robiły inne gangi i rodziny, jak wy na nas mówicie, wypalonych.
- A Ci w Kortowie?
- No właśnie. Smutno na nich patrzeć. Im bliżej wybuchu i większa dawka wirusa, tym większe uszkodzenia mózgu. Dla nich ratunku nie ma, zdziczeli do reszty. Nie atakują za to nas, wyczuwają chyba te ślady wirusa.
- I tak sobie tu po prostu żyjecie?
- Po prostu to wyolbrzymienie. Po strefie pałęta się mnóstwo stworów na które wirus podziałał prawie tak samo jak na ludzi. W dodatku toczymy ciągłe walki z wojskiem, stalkerami takimi jak ty i innymi rodzinami.
- O co walczycie?
- A z kim? Z wojskiem o przeżycie, mają za zadanie nas eksterminować. I to robią. Na szczęścia wpadają w nasze pułapki, raz my i raz grupa z Gutkowa zdjęła nawet ich helikopter. Od tamtego czasu ich ataki są bardziej finezyjne, przemyślane. Wiedzą że myślimy. Wy, stalkerzy to chyba najgorsza choroba. Wchodzicie tu w bardzo małych grupach, znacie nasze pułapki i przyzwyczajenie, więc ciągle wymyślamy nowe pułapki, coraz zmyślniejsze. No i inne rodziny czy też gangi. Jeden chuj. Z nimi walczymy o zapasy. O wodę, jedzenie. Broń, leki, narkotyki.
- Wesoło. I na wam jestem potrzebny?
- Mówiłam. Weźmiesz ten pendrive. Nie jest z diamentowym pyłem, spokojnie. Znaleźliśmy go przy truchle żołnierza w jednej z pułapek. Jest na nim nasze nagranie, o tym że myślimy i że żyjemy tu normalnie. Nie domagamy się nawet wypuszczenia spoza strefy, ale chcemy zrzutów żywności,  wsparcia medycznego i tak dalej. Wyślesz to do telewizji.
- To wszystko?
- Tak.

Ramię Arka zostało opatrzone. Kula nie wyrządziła wielu szkód, a rana dość szybko została odkażona i zabandażowana. Z pewnością bardzo szybko się zagoi, jak dobrze pójdzie może nawet nie będzie sprawiała mu bólu. Królik za to w czasie rozmowy zdążył spalić dwa jointy i łyknąć garść tabletek uspokajających i wypić dwie herbaty z melisą.
Zaczynało widnieć. W oddali, na wschodzie budziło się słońce. Normalni ludzie z pewnością jeszcze spali, na szczęście nie musiał się śpieszyć. Zmiana w barze zaczynała się dopiero wieczorem, do tej pory musiał wrócić i się zdrzemnąć. A po pracy iść do Romana z łupem, dziś wyjątkowo średnim. Zaledwie kilka płyt i rana postrzałowa. Zastanawiał się czy powiedzieć szefowi o swoim spotkaniu, ale chyba wolał zachować to w tajemnicy. I tak z pewnością zobaczy to niebawem w telewizji.
W strefie panował iście post-nuklearny krajobraz. Miasto przypominało Hiroszimę z 1945. Wypalona ziemia, popiół, osmolone budynki i gruz. Choć minęło tyle lat, nadal jak na dłoni widać było działanie tego eksperymentalnego środka wybuchowego.
Do granicy strefy miał odwieźć go Luty, którego spotkał przy garażach. Akurat zawijał w bletke trochę haszyszu. Gdzieś w oddali dało się słyszeć jakiś paskudny ryk, czyżby to zwierzę o którym wspominała Królik? Z resztą dziewczyna szła za nim, przeczesując palcami swoje różowe włosy. Dopiero w świetle dnia mógł się jej przyjrzeć. Nie była wysoka, a wręcz przeciwnie. I nie mogła mieć więcej niż 25 lat. Lewą stronę twarzy miała okropnie sparzoną, jakby ktoś zaczął ją smażyć na oleju. Prawa z kolei wyglądała jakby ktoś specjalnie chlusnął na nią wrzątkiem. I te oczy. Nieco przygaszone, ale zarazem głębokie i pełne nadziei. Luty nie wyglądał lepiej.
- Trzymaj to stalkerze – podała mu przenośną pamięć z nagraniem – A to weź w ramach wynagrodzenia – podała mu reklamówkę pełną innych pamięci przenośnych – Te pochodzą ze strefy, niestety rzecz zarażona diamentowym pyłem nie działa. Pewnie zrobisz z nich użytek.
- Dzięki… Ale może macie pomysł do jakiej telewizji wysłać ten film?
- Prywatnej, takiej go nie przepada za rządem i chętnie go oczerni – poklepała go po ramieniu – Jestem pewna że wybierzesz odpowiednio. Luty odwiezie Cię tam, gdzie będziesz chciał.
- Najchętniej, to jak najbliżej Podlejek.
- Załatwione – powiedział Luty, otwierając garaż.
Za blaszanymi drzwiami stały dwa samochody i motocykl klasy enduro. Luty wyprowadził właśnie go z garażu, a potem cofnął się po kanister benzyny i zalał bak. Proces odpalania trochę trwał, ale w końcu pojazd wypluł z siebie siną chmurę dymu i zaskoczył. Luty usiadł za kierownicą, a Arek zajął miejsce za nim. Nie bał się już, wiedział że ma do czynienia z ludźmi, a nie potworami.
Luty ruszył nie drogami, a naokoło miasta przez drogi polne, a czasami to nawet i przez pola, łąki i lasy. W okolicy Starego Olsztyna widział nawet uprawy haszyszu i konopi indyjskich, uprawiane przez wypalonych z gangu Królika. A mieli tych poletek dużo i nie były wcale takie małe. Podróż zajęła im prawie godzinę. Zerowy ruch miejski znacznie skracał czas jaki poświęcali na podróż. Podlejki widać było z daleka, ale Luty nie odważył się podjechać bliżej. I z stąd pewnie mógłby trafić ich snajper, gdyby tylko chciał i ich zauważył. Zostawił Arka samego, a on poszedł w kierunku dziury w siatce. Cieszył się że oddali mu jego rzeczy i dali tyle pamięci, Roman z pewnością nieźle się i go ustawi, gdy je sprzeda dalej.
Po czasie Arek dotarł kilka kilometrów za Podlejki, gdzie w lesie stał bordowy Polonez Caro. Nie stać go było niestety na lepszy samochód, a z resztą ten nie przywiązywał dużej uwagi, w przeciwieństwie do terenówek. Łupy ukrył w schowku pod tylną kanapą, tak samo jak broń i wyposażenie. Samochód odpalił szybko, droga była opustoszał i używana tylko przez wojsko, aż do samej Ostródy. Podlejki były posterunkiem wojskowym, a Rapaty to była ostatni wioska cywilna. Pochodziło z niej bardzo dużo stalkerów, prawie każdy cywil zarabiał na strefie albo na takich jak Arek. Wojsko się nimi nie interesowało, w zamian za to że oni dawali im spokój w Podlejkach. Arek zatrzymał się w tamtejszym urzędzie pocztowym i korzystając z komputera z połączeniem sieciowym, sprawdził adres tej telewizji, którą tak chętnie oglądali ludzie w pubie. Po chwili już pendrive został nadany i oddany Pani w okienku. Arek wrócił do auta i odjechał. W domu po obowiązkowym prysznicu i wrzuceniu lumpów do pralki, położył się do wyra i zasnął dosłownie w kilka sekund.
W pracy dzień minął mu spokojnie. Nie pojawił się dziś czarny bus, ani nalot Biura Ochrony Stref. Żołnierze siedzieli w jednej części baru pijąc, gadając i śpiewając. Stalkerzy w drugiej robiąc to samo, ale nieco inaczej. Żadnej ze stron nie chciało się nawet wywoływać tak częstych bójek. Po zamknięciu baru, kiedy Arek został by zamknąć lokal przyjechał Roman dobić targu. Łup był sowity, masa pamięci przenośnych i sporo płyt. Zgarnął je i obiecał się odezwać, kiedy tylko dostanie pieniądze. Arek mu ufał, zawsze przesyłał mu jego dolę na konto.
Wyprawy do strefy sobie Arek odpuścił, póki ramię go bolało. Za to włączał zawsze w pracy telewizor na ulubiony kanał klientów i czekał na łamiące wiadomości. Czekał i czekał, aż w końcu się doczekał. Prezenterka na tle panoramy stolicy, stylizowanej na widok z okna wysokiego budynku, zapowiedziała tematy dzisiejszego odcinka. Nowej stolicy, nie tej która podzieliła losy Olsztyna. Przeważył informacje z frontu, gdzie Polacy wysłali całkiem duże siły do walki z muzułmanami. Ponoć złamano jakiś silny punkt oporu i otworzono przejście w głąb Afryki, gdzie mobilizowały się połączone siły krajów islamskich. Lecz te wszystkie wiadomości, miały przysłonić jedna. Prezenterka zaczęła jak zawsze od okoliczności wejścia w posiadanie pamięci przenośnej z listem w formacie .txt i filmem.
- Dzisiaj rano w naszej skrzynce znalazł się list nadany z Rapat. Ostatniej i najbliżej położonej Strefy Olsztyn wsi. W kopercie znajdowała się pamięć przenośna, a na niej film oraz list. List o następującej treści – prezenterka wzięła do ręki wydruk i zaczęła odczytywać – „Do Ludzi. Zapewne wydaje się wam że wiecie wszystko o strefach, a zwłaszcza o tak małej i położonej gdzieś daleko na północy strefie Olsztyn, w której tak jak w każdej żyją tylko groźni wypaleni, zmutowane zwierzęta, a powietrze wypełnia promieniowanie i wirus, który w kilka sekund zabije lub zmieni w potwora. Jeżeli czytacie ten list, z pewnością złapanemu przez nas stalkerowi udało się bezpiecznie opuścić strefę i wysłać do was ten list, aby pokazać że wszystko co mówi rząd i wojsko, to jedno wielkie kłamstwo. Nie słuchajcie ich, dowodem na to jest dołączony film.” Podpisano Bona „Królik” Stefańczyk .
Po odczytaniu listu ukazał się film. Nie tylko Arek go oglądał, w barze znajdowało się bardzo dużo klientów którzy uciszali się wzajemnie, aż do momentu w którym słychać  było tylko jarzeniówki, wentylatory i ludzkie oddechy. Film na pierwszym planie przedstawiał Królika, dziewczynę którą poznał w strefie. Siedziała na kanapie, po prawej stronie siedział Luty. Po lewej jakiś mężczyzna którego nie znał. W tle widać było Stary Olsztyn, pewnie nagrywali to na dachu bloku w którym był Arek.
- Jestem Bona, ale tutaj mówią na mnie Bonnie albo Królik – jej różowe włosy mieniły się w słońcu – Jesteśmy, jak wy nas nazywacie, wypalonymi i prawdopodobnie to pierwszy film nakręcony w strefie.  Pozwólcie że pokażemy wam jak żyjemy i czego potrzebujemy, aby przeżyć…
I film się zaczął. Królik rzeczowo tłumaczył o narkotykach, o tym że jest im tu dobrze i nie chcą opuszczać strefy, ale głodują i jeśli nie dostaną dostaw żywności zaczną szukać drogi ucieczki. Pokazała broń jaką posiadali, pokazała spichlerze i pojazdy przerobione na technikale z karabinami maszynowymi na pace. Cały klan Królika starał się zaprezentować jak mógł i pokazać co tylko mógł, tym legendarnym ludziom zza bariery. Opowiadała i opowiadała, aż transmisja nie została przerwana, a na ekranie pojawił się napis „PRZEPRASZAMY ZA USTERKI”. W barze rozhuczało.
Żołnierze wiedzieli i wierzyli, ale to miała być tajemnica państwowa, za którą czekał sąd wojenny. Teraz zgłupieli już całkowicie. Stalkerzy którzy nie spotkali jeszcze inteligentnych wypalonych, zaczęli przeklinać na czym świat stał i zastanawiać się czy można by z takimi robić interesy. Po dobrych pięciu minutach dopiero został przywrócony obraz i prezenterka. Z nieco wystraszonym wzorkiem wpatrywała się w kogoś poza widokiem oka kamery. Bez przekonania powiedziała tylko.
- Reszta filmu z powodu usterek, nie umożliwia dalszego odtworzenia. Przechodzimy do kolejnych wiadomości dnia dzisiejszego.
Arek zniesmaczył się, w zasadzie czego się ten Królik spodziewał? Przecież to było do przewidzenia. Mógł ten film powysyłać drogą mailową do telewizyjnych stacji, gazet, stacji radiowych i tak dalej. Niestety, nie miał go już. Postanowił wrócić do Starego Olsztyna po kopię. Musieli taką mieć.

2 komentarze:

  1. I w ten sposob zostalam Bona! : D Fajne, nawet bardzo. Chociaz rozwala mnie to, ze Ty, ktory najlepiej Krolisie znasz, pomyslales, zeby z niej taka ufna wobec politykow zrobic. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie ta sama Bonnie, z resztą ta jest wypalona ;P

      Usuń

a może by tak komentarz?